Powiedzieć, że Max Fischer to klasyczny nerd, to trochę minąć się z prawdą. Nauka nie jest bowiem tym, co najbardziej kręci tego ucznia Akademii Rushmore, stworzonej specjalnie dla prymusów. Interesuje go raczej zapychanie czasu zajęciami pozalekcyjnymi i szefostwo kółek zainteresowań: od pszczelarzy, przez szermierzy po najważniejsze – teatralne. Od pewnej chwili niezwykle zaczyna interesować go również jedna z nauczycielek. Na drodze do jej serca spotyka jednak nie byle jakiego konkurenta – wtedy trochę zapomnianego już przez kino Billa Murraya. W drugim ze swoich pełnych metraży Anderson nie tylko tworzy ramy charakterystycznego stylu, ale i wspomina własne szkolne lata. A ów typ nostalgii, jak wiadomo, zawsze ma dziwnie słodko-gorzki smak.