Neo-noir w koreańskiej odsłonie ma w sobie niepokojący urok. To żółte, brudne światło, przez które obraz wygląda jak spatynowany. Te doskonale skrojone garnitury, noszone przez złych do szpiku kości antagonistów. I przemoc, rejestrowana tak beznamiętnie, że chłód podnosi włoski na karku. Marco (Kang Tae-Ju) to bohater, nad którym zdaje się ciążyć fatum, a szereg złych decyzji prowadzi go coraz głębiej w strefę mroku. Początkujący bokser, syn Filipinki i Koreańczyka, desperacko próbuje zdobyć pieniądze na operację matki. W tym celu wyrusza w podróż, aby spotkać się z zamożnym ojcem, którego nigdy nie poznał. Tropem chłopaka podąża tajemniczy mężczyzna o niepokojącym uśmiechu (Kim Seon-Ho). Choć podaje się za przyjaciela, jego cel i motywacje stanowią kolejną niepokojącą zagadkę. „The Childe”, nieprzewidywalny thriller, pełen zastawionych na widza pułapek, ma niepokoić i mylić tropy. Mieści w sobie zarówno społeczne zaangażowane, odczuwalne pod
czas zmagania się bohatera z losem w pierwszej części, jak i atrakcje w postaci sprawnie zrealizowanych strzelanin i pościgów oraz monumentalny, krwawy finał. Doprawiony sporą porcją akcji i nieodzowną szczyptą czarnego humoru film nasuwa skojarzenia ze złotą erą koreańskiego kina akcji.
